Ostatnia część opowieści dotyczy już ściśle Gliptoteki. Wiemy, że Ludwik I Bawarski starał się o pozyskanie "Hebe", ale niestety starania jego zostały ukończone niepowodzeniem. W zamian jednak posiadał jednego z najwybitniejszych wówczas architektów Leona von Klenze, który stworzył z budynku muzeum nowoczesne miejsce eksponowania prezentowanych tam rzeźb. A co ciekawe, architekt ten też miał swoją własną wizję czerpania z dorobku starożytnych, wskazującą że gotów jest uznać, że jemu współcześni wreszcie prezentują poziom artystyczny i inżynieryjny, o jakim antyczni Grecy i Rzymianie mogli tylko pomarzyć...
***
Opis zbiorów wydany w 1830 r. podaje, jak ostatecznie zaaranżowano przestrzeń wystawienniczą uwzględniając sztukę dawną i jej związek z największymi dziełami ówczesnych mistrzów. Celem było także ukazanie zwiedzającym w tym pierwszym publicznym muzeum w Monachium, na jakich fundamentach opierała się rzeźba starożytnej Grecji. W „Sali Nowoczesnych” umieszczono prace Canovy i Thorvaldsena oraz podobnych im artystów celowo jednak separując je od prac starszych. Miały one symbolizować zatem przekroczenie granicy, o której wspominał Winckelmann odnośnie sięgania do najlepszych prac starożytnych i ich naśladowania jako jedynej możliwości wzniesienia sztuki na wyżyny.
Analogiczne stanowisko od tego, jakie w Gliptotece nadano rzeźbie i całemu muzeum, podporządkowując wnętrze architekturze inspirowanej sztuką grecką, odnaleźć można w jednym z artykułów opublikowanych w „The Monthly Anthology and Boston Review…” w 1809 r. Autor, który opisał siebie jako Amerykanina zwiedzającego Włochy odniósł się do zależności między sztuką jego czasów a antycznymi wzorami. Pisał m.in. że znaleźć można w Rzymie „niezmierną liczbę antyków, nieporadnych, źle zakomponowanych, słabo wykonanych, ale także bardzo w niewielkiej ilości także te porządne; na przekór temu prace Michała Anioła, Berniniego, Gianbologni i Le Grosa wzbudzają głębokie zainteresowanie w tej samej galerii co prace pierwszych mistrzów antycznych. Jest jeden żyjący artysta, Pan Canova, który wykonał Hebe w stylu, jaki Praksyteles pragnąłby posiąść. Gdzie zatem jest owa wychwalana wyższość starożytnych? Umknęła czy raczej podjęto się obalenia utrwalonych opinii?”. Z tym pytaniem autor nie pozostawił jednak czytelnika bez odpowiedzi sugerując, że wyższość dawnych mistrzów przejawiała się nadal w architekturze. Podobne spostrzeżenia zdają się wynikać także z tego, jak ostatecznie ukształtowano Gliptotekę przy udziale architekta Leona von Klenze (poniżej na fotce z 1856 r. autorstwa Franza Serapha Hanfstaengla - malarza, ale także pioniera niemieckiej fotografii).

Rozwiązanie zastosowane w przypadku Gliptoteki powodowało zatem, że obiekt ten kształtowany był na tyle wiarygodnie, na ile to było wówczas możliwe, jako świątynia sztuki. Z jednej strony wiązać to można z ideą „Gesamtkunstwerku”, którą posługiwał się wówczas L. von Klenze, a z drugiej sugeruje artystyczną odwagę, by świeckiej instytucji nadać w pełni przymioty starożytnej świątyni. Wpływ na to miało także przypisywanie kolorowi specyficznego znaczenia zarówno w przypadku sztuki antycznej, jak i współczesnej. Tytułem przykładu M. Semper sugerował, że wieki średnie zaczerpnęły ideę polichromowania obiektów od starożytnych, co wskazywać miało na ciągłość rozwiązań artystycznych. Jednakże zagadnienie kolorystyki obiektów jako jednej z form nawiązywania do dzieł starożytnych stanowiło problem, który wymuszałby rezygnację z utrwalonych gustów estetycznych bądź przypisanie im złego smaku. Opublikowany artykuł w 1836 r. wskazywał, że „albo Grecy dawali upust złemu smaku i my polepszyliśmy ich architekturę oczyszczając ją od poniżających elementów, albo jeszcze obecni imitatorzy niezwykle dalecy są od nich i muszą się wiele nauczyć, by rzeczywiście skopiować ducha tego, co zawodowo powielają”. W tym kontekście rozwiązanie zastosowane przy budowie Gliptoteki, a wcześniej w niektórych rzeźbach Canovy, jak choćby „Hebe”, wydaje się świadomym sięgnięciem poza utrwalony gust artystyczny i nawiązaniem do koncepcji wykorzystania koloru jako dodatkowego środka uwypuklającego bezpośrednie związki pracy z okresem starożytnym. Dopuszczenie bowiem barwy w rzeźbie i architekturze musiało tym samym być odbierane pierwotnie jako błędne rozumienie poglądów estetycznych antyku, które jednak wraz z kolejnymi odkryciami archeologicznymi stanowiło jedną z pierwszych poważnych rys na neoklasycystycznym przeświadczeniu o prawidłowym pojmowaniu gustu starożytnych Greków i Rzymian.
Pośrednio „Hebe” Canovy stała się przykładem dzieła, które zainspirowało Ludwika I Bawarskiego do stworzenia zbioru rzeźb możliwie najbliższych wielkiej sztuce greckiej, ale rozumianej już w bardziej nowoczesny sposób niż w przypadku wielu krytyków sztuki jego czasów. Jednocześnie dzieło nigdy nie znalazło się w kolekcji, stając się pożywką dla rozważań na temat kunsztu artysty i tego, jak bardzo ówcześni zbliżyli się do antycznych mistrzów. O „Hebe” nie pisano zatem krytycznie, kwestionując jedynie pewne aspekty wykonania, nie zaś całościową koncepcję. Nie pozwalała na to delikatność i piękno dzieła, które powszechnie podziwiano, pomimo faktu, iż przekraczało (poprzez kolorystykę i dodanie metalowych elementów) wypracowany gust estetyczny swoich czasów. Wyraźnie widać to w przypadku opisu pracy, jaką zawarto w „The New Monthly Magazine…” w 1829 r.: „Hebe sama w sobie jest godna podziwu. Bardziej bezbłędnej, niesplamionej wizji dziewiczego piękna nie można sobie wyobrazić. Młodzieńcza „sveltezza” głowy i szyi, dobrze zapowiadające się piersi – „mamillulae sororientes primulum” – pochylanie się do przodu całej porzuconej figury, pełnej pewności oparcia w powietrzu, delikatna niewinność półuśmiechu, nieco słonecznej czystości całego oblicza, jeśli tak to mogę ująć, ale przede wszystkim, duchowa, anielska jasność całej proporcji, zawarte są w najwyższych tonach moralnego piękna (…). Hebe Thorvaldsena jest prawdziwie bardziej grecka, ale jest także bardziej kopią. Hebe Canovy nie jest żadną z nich – należy do samej siebie. To dzieło miłości, w którym umieścił on swoją duszę”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz