sobota, 7 kwietnia 2012

Średniowieczny Grób Pański - część 1

Jako że dziś Wielka Sobota (przynajmniej w obrządkach katolickim i protestanckich), to czas na wpis poświęcony sztuce związanej z okresem Wielkiejnocy. Tym razem jednak zanim przejdziemy do głównego zagadnienia, jakim jest ikonografia Grobu Pańskiego i Chrystusa wychodzącego z grobu (względnie kamiennego lub marmurowego grobowca), czas na coś co sztuką nigdy nie będzie czyli moje niezbyt "artystyczne" życzenia świąteczne. Jak zwykle z przekąsem, ale i wiarą, że najważniejsze w te dni jest to, co ludzie odczuwają wewnątrz serca, a nie cała związana z tym obrzędowość religijna i społeczna.
Przejdźmy zatem do naszego dzisiejszego zagadnienia, jakim jest wygląd Grobu Pańskiego w średniowieczu. Na pozór wydaje się, że problem nie jest zbyt skomplikowany, bo "Ewangelie" dość precyzyjnie opisują, gdzie pochowano Jezusa (o czym przekonać się mogli wierni choćby podczas liturgii w Niedzielę Palmową). Jak podaje św. Mateusz (27, 57-61): "Pod wieczór przyszedł zamożny człowiek z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem Jezusa. Udał się on do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je wydać. Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień i odszedł. Lecz Maria Magdalena i druga Maria pozostały tam, siedząc naprzeciw grobu". Św. Marek dodaje do tego zupełnie nieprzydatną ikonograficznie informację, że Piłat zaskoczony był tak szybkim zgonem Chrystusa oraz precyzuje kim była ta druga Maria - to Maria, matka Józefa (ta sama, która powiła też Jakuba Młodszego i wcześniej przyglądała się męce na Krzyżu). Św. Łukasz także nie wprowadza ważnych informacji na temat tego, jak grób miał wyglądać - podaje za to, że kobiety przyglądały się miejscu złożenia Jezusa i temu, jak zostało ono złożone, podejmując decyzję o powrocie po święcie Paschy z wonnymi olejkami. Najwięcej o wyglądzie grobu informacji dostarcza natomiast św. Jan, który w swojej "Ewangelii" (J 19,41-42) podaje następujące fakty: "A w miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu". Czy z takich danych wysnuć można wystarczająco wiele, by określić, gdzie ów grób się znajdował i jak powinien wyglądać?
W przypadku miejsca narodzin Chrystusa problem był podobny, bo Ewangeliści nie byli zgodni, czy Maryja powiła Dziecię w szopie ze zbożem dla bydła czy w grocie (jeszcze w III w. Orygenes pisał, że w Betlejem kultywowano pamięć o grocie, w której Syn Boży przyszedł na świat). W końcu to nad tą grotą umiejscowiono obecnie bazylikę Narodzenia Pańskiego. Ten sam Ojciec Kościoła (którego jednakże niektóre poglądy zostały potępione) stanowi też dla nas podstawę do zbadania problemu Grobu Pańskiego. To on bowiem jako pierwszy podaje (w tekście "Contra Celsum") historię Judasza zamiast zawartej u św. Mateusza informacji, iż Judasz, gdy pojął wagę swojego czynu, wrócił przed oblicze arcykapłana Sanhedrynu i wykrzyczał "Zgrzeszyłem i przelałem niewinną krew". Dlaczego te srebrniki wydają się tak interesujące i czemu w tradycji utrwalona jest ich liczba jako trzydziestu (Mt 27,5)? Prawdopodobnie dlatego, że kwota trzydziestu srebrników ma znaczenie symboliczne - jak wykazała moja koleżanka w napisanej kilka dni temu pracy magisterskiej wówczas niewolnik kosztował około 500 (a ten "drugiej jakości" - 250) denarów. 30 srebrników zaś to odpowiednik 100-120 denarów rzymskich (w innych komentarzach do "Biblii" można znaleźć przelicznik 1:1). Nie było to więc wiele. Jeśli przyjmiemy, jak czynią to bibliolodzy, że chodzi o solidy, to Judasz za zdradę swojego Mistrza miał otrzymać tyle, co legionista za miesiąc swojej służby (w czasach pax Augusta legionista dostawał 228 denarów na rok). Miesięczne wynagrodzenie za zdradę osoby, za którą podążało się przez trzy kolejne lata? - nie wydaje się to wiarygodne. Czym zatem dla pobożnego Żyda byłyby owe srebrniki. Okazuje się, że zgodnie z ówczesną tradycją grzebalną, tyle powinno kosztować miejsce pochówku dla cudzoziemców (Mateusz podaje, że kapłani Sanhedrynu zabrali zostawione im przez Judasza pieniądze i kupili za to w tym celu Pole Garncarza).  Z drugiej strony kwota ta dość często pojawia w "Biblii" tak, jakby nie dochodziło przez dwa tysiące lat do żadnej inflacji czy psucia monety. Zachariasz tyle dostawał za swoją pracę, trzydzieści srebrnych syklów wedle "Księgi Wyjścia" kosztować miała odpłata za niewolnika zabitego przez wołu należącego do osoby trzeciej, a św. Mateusz bezpośrednio odnosi się do proroctwa Jeremiasza.
Przedstawiony obok obraz Rembrandta "Judasz zwracający trzydzieści srebrników" z 1629 r. (obecnie znajdujący się kolekcji prywatnej) ukazuje, że nawet ta - na pozór trzeciorzędna dla całej wymowy Pasji - scena znajdowała swoje wizualne odbicie w płótnach wielkich artystów. Historia o Judaszu dała nam jednak kolejną istotną informację, grób nie mógł być zbyt wystawny, bo odpowiadał ówczesnej cenie miejsca grzebalnego. Jak więc zatem średniowieczni plastycy mieli to miejsce przedstawiać? Pewną podpowiedzią na pewno musiała być wspomniana bazylika Grobu Świętego w Jerozolimie. Czym innym jednakże jest majestatyczna świątynia, a czym innym wychodzący z grobu Zbawiciel. I jak przedstawić Jego scenę opuszczenia Grobu, by uniknąć zbieżności ze wskrzeszanym Łazarzem? Jak dokonać tego, unaoczniając widzowi, że siłą sprawczą jest moc Zmartwychwstałego, a nie jakieś inne źródło tej niezwykłej mocy? Najprościej byłoby taką treść zawrzeć w inscenizacjach, lecz sztuki plastyczne zwykle jednak posługują się obrazem nieruchomym. To dopiero bowiem od czasów krzyżowców popularność zyskał zwyczaj wystawiania Bożego Grobu w świątyniach chrześcijańskich.
Artyści wczesnego średniowiecza w zachodniej Europie rozwiązali ten problem poprzez tworzenie architektonicznych imitacji bazyliki Grobu Pańskiego, jaką wzniesiono w Jerozolimie. Jak zwykle jednak musieli natknąć się na kolejny problem, bo przełom starożytności i średniowiecza zaowocował wzniesieniem dwóch bazylik tego typu. Euzebiusz z Cezarei w "Żywocie Konstantyna" pisał, że cesarz Hadrian celowo umieścił tam świątynię Wenus, by najpierw wyrównać teren, a potem poświęcić to miejsce znienawidzonej przez chrześcijan pogańskiej bogini. Wsparcie, jakie religii chrześcijańskiej po bitwie na Moście Mulwijskim udzielił Konstantyn, miało swoje bezpośrednie przełożenie także w Palestynie. I chociaż prawdziwa wiara tego cesarza nadal pozostaje w sferze spekulacji, to jednak polecił on w latach 325-326 zburzyć budowlę Hadriana i w zamian zbudować tam nową bazylikową budowlę. Kiedy więc najstarszy zachowany przewodnik dla pielgrzymów (tzw. "Itinerarium Burdigalense" - "Itinerarium z Bordeaux") opisuje podróż anonimowego turysty w latach 333-334, jego oczom jawiła się już majestatyczna budowla o pierwszorzędnym znaczeniu dla rozwoju tego typu kościołów w całej Europie. Istotny był też udział samej matki cesarza, Heleny, która wówczas poszukiwała śladów obecności Jezusa w Jerozolimie, czego przejawem było odnalezienie względnie kompletnego Krzyża Świętego.
Świątynia będąca de facto połączeniem dwóch kościołów - jednego na planie centralnym okalającego grotę i drugiego prowadzącego do miejsca, gdzie św. Helena znaleźć miała relikwie Krzyża, nie przetrwała zbyt długo w tym kształcie. Atak wojsk Szahrbaraza, głównego dowódcy wojsk perskich (w tym czasie król Chosroes II przeprowadzał atak od strony Kapadocji i Pontu) w 614 r. doprowadził do tego, że świątynia stanęła w ogniu, a najświętsza relikwia chrześcijaństwa znalazła się w rękach innowierców. Choć trudna sytuacja Bizancjum utrzymywała się aż do lat 20. VII w., to jednak ostatecznie Cesarstwu udało się odzyskać Krzyż Święty. Rewolucja pałacowa w Persji obaliła bowiem władcę, a jego następca Kawad, z uwagi na konieczność zmierzenia się najpierw z wrogami wewnętrznymi, zawarł z Herakliuszem pokój na warunkach bynajmniej nieprzystających do dokonań militarnych jego poprzednika. W wyniku tego Egipt, Syria i Palestyna ponownie wróciły do macierzy, a Herakliusz mógł triumfalnie wjechać w 630 r. do Jerozolimy. Cesarz przewodzący wojskom w długoletnim konflikcie, który po uprowadzeniu relikwii i oblężeniu stolicy w 626 r. stał się właściwie "świętą wojną" (o powiązaniu propagandy militarnej z religijną w tym okresie w Bizancjum pisał już tutaj), nie miał więc innego wyjścia, jak odbudować świątynię. Kluczowa wydaje się w tym kontekście kaplica (jak pokazuje plan poniżej), a która stała się podstawą dla budowy podobnych centralnych świątyń w całej Europie. Kiedy jednak sytuacja Bizancjum znowu zaczęła się pogarszać, całe miasto ponownie wpadło w ręce jednego z sąsiadów - tym razem Arabów. O dziwo jednak polepszyło to sytuację Żydów, którzy wcześniej sprzymierzyli się z Persami przeciwko wojskom bizantyjskim. Zdobycie Jerozolimy przez Arabów spowodowało bowiem nowe otwarcie, przynajmniej prawne wybaczenie wzajemnych win i umożliwienie z powrotem Żydom wstępu do miasta. Sama świątynia zaś z uwagi na skalę ruchu pielgrzymkowego otoczona była opieką władz i dopiero pożar w 966 r. zniszczył dach obiektu.
Anastasis, bo tak powszechnie zwano rotundę nad Grobem Pańskim (greckie pojęcie określające "Zmartwychwstanie") pełniło tym samym dość specyficzną rolę w kulcie późnej starożytności i wczesnego średniowiecza. Wspomniany Euzebiusz z Cezarei wspominał o wyjątkowości świątyni jerozolimskiej. Jednakże jeśli przyjrzeć się innym budowlom wzniesionym za Konstantyna w tej partii basenu Morza Śródziemnego, to nie jest to budowla jedyna. W Nikomedii kult męczenników poległych podczas wielkiego prześladowania za Dioklecjana uhonorowany został wzniesieniem "bardzo wielkiego i okazałego kościoła" z własnych środków cesarza, który zdaniem Euzebiusza miał upamiętniać zwycięstwo nad wrogami Boga. Z kolei w Antiochii tzw. Wielki Kościół zwany był też Złotym Oktagonem ze względu na nietypowy kształt. Kopułowa świątynia pełna marmurowych elementów i złocistych mozaik zbudowana została w 327 r. i poświęcona Harmonii (Homonoia) i choć nie zachowała się do dziś świadczy o skali inwestycji cesarskich w różnych partiach władanego przezeń państwa (w tym czasie powstaje przecież kilka rzymskich kościołów, które potem stanowić będą niedoścignione wzory dla budowli longobardzkich i karolińskich). Jeśli dodać do tego bazylikę Narodzenia Pańskiego w Betlejem oraz w Mamre (miejscu, w którym Abraham spotkać miał i ugościć trzech aniołów) to okazuje się, że w każdym z tych obiektów dostrzec można odmienny zamysł architektoniczny. Anastasis wzorowane było na imperialnych mauzoleach rzymskich, a kilka lat wcześniej użyte zostało także w celach chrześcijańskich w ramach rotundy poświęconej św. Marcelinowi i św. Piotrowi. Sam pomysł zaś powiązania rotundy z resztą obiektu w pełni mieści się w rozwiązaniu, jakie zastosowano w kościele Santa Constanza w Rzymie i pierwszej wersji Kościoła Apostołów w Konstantynopolu. I tu jawi się nie do końca (moim zdaniem) rozwikłany problem absorbujący badaczy architektury starochrześcijańskiej. W jaki sposób tak znaczna budowla, jak bazylika Grobu Pańskiego nie ma swoich wcześniejszych odpowiedników, w których by testowano pomysł kopuły, lecz od razu powstaje ona w sposób tak majestatyczny, by nie rzec "zupełny"... Santa Constanza jest bowiem obiektem młodszym (zwykle datuje się ją na lata 337-351, niekiedy aż do 360 r.), niedługo po jego wzniesieniu przekształconym w baptysterium. Część badaczy próbowała problem ten rozwiązać w ten sposób, że uznała rotundę za późniejszy dodatek do reszty świątyni, co przy okazji wyjaśniałoby swoistą dwuczłonowość jerozolimskiej świątyni. Brak pewnych źródeł pozwolił na stworzenie teorii, że najpierw bazylika z czasów św. Heleny byłaby bazyliką na planie krzyża, a samo mauzoleum dodane być miało przez Konstancjusza II. Jednakże analiza murów łączących rotundę z pozostałościami konstantyńskiej bazyliki świadczy, że raczej oba te elementy powstały jednocześnie. Sam zaś pomysł centralnego charakteru obiektu, skoncentrowanego ściśle na uwypukleniu jednego miejsca, także odpowiada idei architektury, jaką zwykle wiążemy z Konstantynem.
Jak więc w takim razie pomysł na Grób Pański przeniósł się do Europy i jak uwarunkował charakter świątyń i kaplic średniowiecza? To zagadnienie spróbuję podjąć w drugiej części owej wielkanocnej opowieści, zwłaszcza że idea miejsca pochówku Jezusa to nie tylko architektura, ale i związane z tym mniejsze obiekty, ukazujące moment Zmartwychwstania (co do dziś przetrwało w prawie każdym polskim kościele).

Nie pozostaje mi więc innego jak życzyć zdrowych i pogodnych Świąt, zaś dzieciakom hojnego Zajączka ;) Wesołych Świąt!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz