poniedziałek, 13 sierpnia 2012

J.-L. David o cnocie i rozwiązłości kobiet (cz. 2)

Jak wyczytałem jako dziecko w jednym z numerów “Kaczora Donalda” ponoć “nie szata zdobi człowieka, ale człowiek szatę”. Szczęśliwie ta druga część powiedzenia to licencia poetica tłumacza tego komiksu, ale do obrazu Davida pasuje jak ulał. Czas więc skupić się na strojach postaci przedstawionych w “Sabinkach”. Jak już udało mi się co nieco skrobnąć w poprzednim poście, David celowo skontrastował nagość walczących mężczyzn z “greckim” strojem rozdzielającej ich Hersilii. I czuł się w obowiązku wyjaśnić tylko brak ich odzienia, a nie odniósł się w żaden sposób do tego ubrana jest Sabinka, czyli w typie ubioru żywo krytykowanego w okresie Dyrektoriatu. By wreszcie przejść do strojów, trzeba jeszcze tylko przypomnieć fakt, że popularność jego obrazów w okresie rewolucji uczyniła z malarza i kilku mniej istotnych artystów tego okresu, nawiązujących wyraźnie do tradycji greckiej, swoistego trendsettera, kreatora mody – “wyzwolone” z okowów męskiej dominacji kobiety zaczęły nosić się tak, jak zgodnie z ówczesną wiedzą nosiły się ich greckie i rzymskie poprzedniczki, przywdziewając niekrępujący strój, odsłaniający większe partie ciała oraz wodzący męskie oko na pokuszenie.

Boilly-Point-de-Convention-ca1797

Rewolucja spowodowała ewolucję stroju wszystkich grup społecznych, a poprzez strój wielokrotnie manifestowały się poglądy polityczne przywdziewającego konkretną szatą (chciałoby się powiedzieć niczym “maskę”). Nawet chłopi zaczęli zmieniać swój styl ubierania się – względnie jednolity dotąd strój ubogacano pewnymi elementami pozwalającymi określić, z jakiego regionu się wywodził. Dostrzegli to ówcześni badacze i już w okresie Pierwszego Cesarstwa pojawiły się pierwsze publikacje na temat strojów ludowych poszczególnych departamentów. Nas jednak bardziej interesuje moda miejska. W pierwszym okresie rewolucji oczywiście popularnym elementem stały się trójkolorowe kokardy i stroje mające wszystkie barwy nowego, bardziej republikańskiego, państwa – błękit, biel i czerwień. W przypadku kobiet jedynym nietypowym elementem sukni były zredukowane do prawie minimum podkładki na biodrach, które poszerzały strój w tylnej partii ciała. Nie dziwi zatem, że w tej idei wyzwalania mężczyzn i kobiet z krępujących rygorów mody centralnej, postanowiono pójść dość daleko, choć nikt pewnie nie przypuszczał, że już w ostatnich latach XVIII w. trzeba będzie mocno krytykować kobiety za ukazywanie swoich wdzięków. Pierwsze lata nie zwiastowały “katastrofy” – “Dziś pod długą suknią lub pod caraco dostrzec można każdy ruch”. Arystokraci wspierający odsuniętego od władzy króla przywdziewali czarny habit a la Revolution zgodnie z szybko wykształcającym się podziałem barw: czerń dla rojalistów, czerwień dla jakobinów. Ów ciemny kolor przypominać miał o żałobie, w jaką zbiorowo popaść miały najbogatsze warstwy społeczne, ale nawet w tej grupie widać dwoistość pojmowania stroju. Młodsi arystokraci postanowili bowiem nieco zmodyfikować strój przedrewolucyjny na nieco “luźniejszy”: habit stał się szkarłatny, a czarny kolor miała jedynie kamizelka, pończochy oraz sznurek zegarka.

Żywsza kolorystyka przypadła innym warstwom społecznym – ponoć odważono się na takie kombinacje jak fioletowy płaszczyk z pomarańczowymi spodniami oraz kamizelką. Początkowo moda kobieca nie była aż tak zaangażowana politycznie – nadal dominowały stroje w typie angielskim (w ostatnich latach rewolucji moda angielska stanie się bardziej popularna wśród mężczyzn, którzy swoją kontestację wobec rewolucji ukazywać będą poprzez strój głównego wroga wchodzącego w skład kolejnych Koalicji). Najbardziej radykalne kobiety, chcąc swym strojem ucieleśniać ideały rewolucji, w ogóle rezygnowały z dotychczasowej mody i przejmowały elementy dotąd noszone przez mężczyzn – niektóre pojawiały się w miejscach publicznych z szerokimi krawatami, innym razem zakładały czarny kapelusz na bakier, by wreszcie pokazywać się w sznurowanych butach z cholewkami. Inspirowano się też mundurami milicji miejskiej, toteż na ilustracjach z tego czasu znaleźć można urokliwie panny z kapeluszami przypominającymi wojskowe hełmy…

W kolejnych latach te pragnienia kobiet, by pozbyć się niewygodnych fatałaszków, wreszcie zostały zaspokojone i utrwalone. Do szafy poszedł gorset i obcisły żakiecik na rzecz bardziej zwiewnych strojów, stopniowo podnoszono talię (aż znalazła się tuż pod biustem), a lekkość i zwiewność strojów stała się najistotniejszym elementem przy ich wyborze. W 1797 r. Louis-Leopold Boilly stworzył rycinę “Bez konwenansów” (znaną też pod tytułem “Brak zgody”), ukazaną powyżej i powieloną potem ok. 1801 r. po dodaniu tła ukazującego pogranicze niewielkiego placyku i parku. Widać na niej wyraźnie jak wiele różniło strój męski okresu Dyrektoriatu od kobiecego. Mężczyzna prawie całkowicie “otulony” jest szatami, wysoki kołnierz prawie zasłania usta, a peruka opada na czoło. Kobieta wręcz przeciwnie – niczym grecka nimfa sunie powoli ku niemu w lekkiej białej sukni, której jedynym istotnym elementem jest zaznaczająca talię tasiemka. W pewnym stopniu ten radykalny podział stał się wynikiem pragnień rządu rewolucyjnego (zwłaszcza w latach 1793-1794), by stworzyć coś na kształt stroju narodowego. Niektórzy malarze (w tym David) postanowili wziąć czynny udział w tym zamierzeniu, toteż szybko Republikańskie Towarzystwo Sztuk podjęło prace nad “powszechnym odrodzeniem przez odrodzenie ubioru”. Jak łatwo się domyśleć, wiele pomysłów czerpało z tradycji antycznej, więc np. zaproponowano noszenie przez mężczyzn greckiego hełmu i chlamidy (fuj!, dobrze że nie chlamidii), a kobiety chciały zakazu używania gorsetu (to jeszcze można zdzierżyć, chociaż seksowny gorsecik nocą nie jest niczym zdrożnym…). David też zaproponował kilka przykładów – na jego rycinach pojawia się mężczyzna z przepaską biodrową, a także płaszczem noszonym w ręce jak gdyby podtrzymywały partię togi. O rok późniejsza koncepcja jest już rozsądniejsza – tym razem dominuje peleryna i sięgająca kolan spódnica z antycznym wzorkiem.

Szczęśliwie pomysły na modę męską Davida nie przyjęły się, a ten pierwszy strój nosili tylko najwierniejsi uczniowie malarza oraz – zgodnie ze specjalnym aktem wydanym w tej sprawie – uczęszczający do szkoły wojskowej w Paryżu. Moda kobieca ewoluowała natomiast coraz bardziej ku prostocie, która jednak nie wszystkim się podobała. Żona Fryderyka Wilhelma II, gdy zobaczyła najnowsze zdobycze mody paryskiej, nie omieszkała poinformować męża, że suknia stanowi “rodzaj koszuli” z chustą zawiązaną na kokardę, spod której “opada w dół prosto jak worek, nie zaznaczając talii”, a strój ten nie nadaje się do noszenia przez wszystkie kobiety: “Jest okropna dla osób brzydkich, niezgrabnych lub starych i ponad miarę nieprzyzwoita dla młodych”. W czasach Dyrektoriatu, mającego przynajmniej w swym zamierzeniu uspokoić konflikty poszczególnych frakcji politycznych, doszło do pewnej uniformizacji stroju, a nawet – wydawać by się mogło wyzwoleni – artyści zażądali, by wprowadzono obowiązkowy ubiór w ramach Akademii Francuskiej. Przez kilka kolejnych lat malarze i rzeźbiarze nosili zatem m.in. okrągłe kapelusze z jedwabnym sznurem, ale szczęśliwie reszta stroju była bardziej adekwatna do ich zawodu i chyba nie przeszkadzała zbytnio w pracy. Kobiety poszły natomiast krok dalej – ubrania stały się tak lekkie, że zaczęto nawet organizować specjalny konkurs na salonach, która z pań przyszła w najlżejszym ubranku. Schodzono nawet do połowy funta i to wliczając w tę masę buciki (szacun!), niemniej tak nosząc się można było narazić się na złośliwe komentarze lub publiczną krytykę. Tak było w przypadku pani de Hamelin, małżonki szwajcarskiego żołnierza, która wygrała we wspomnianym konkursie i postanowiła w tym stroju przespacerować się ogrodami Tulieries. Dopiero wyzwiska i nieprzyzwoite słowa jakich musiała się nasłuchać spowodowały, że postanowiła jednak się nie pokazywać tak ubrana na otwartym powietrzu.

Jak na moralizatorskie oświecenie przystało, zmiana stroju kobiet zainteresowała szczególnie mężczyzn, kontestujących “moralność” ubierających się w stylu greckim lub rzymskim. Oczywiście poza argumentem, że tak przechadzające się kobiety są nieprzyzwoite i pragną zdominować męskie serca, by sięgnąć po władzę (pomińmy zasadność tego argumentu – przecież powszechnie wiadomo, że droga do serca mężczyzny wiedzie nie przez tiul, lecz żołądek, względnie organ położony nieco niżej…), wskazywano, że przecież modne paryżanki mogą się przeziębić i nabawić innych śmiertelnych chorób. A to pojawiła się naukowa rozprawa medyka, który stwierdził, że przez kilkadziesiąt lat swojej zawodowej kariery nie widział tylu kobiet cierpiących z powodu zapalenia płuc co w tym czasie, a to z kolei chwalono pomysł, by powrócić do ideałów starożytnych w zakresie moralności, ale niekoniecznie mody. Pierre-Jean-Baptiste Chaussard, jeden z największych obrońców nagości mężczyzn w “Sabinkach”, otwarcie twierdził, że niestety Francuzki nie posiadają tych przymiotów wizualnych i perfekcji ciał, co ich greckie i rzymskie poprzedniczki, więc taki strój niezbyt im pasuje. Wskazywano, że pogoda jest inna, piękno kobiet “Północy” nie wywołuje takiej nostalgii co kobiety “Południa”, więc biedne, podążające za modą, kobiety same siebie krzywdzą i należy je przekonać, by ubierały się prawidłowo (widzicie, drogie Czytelniczki, jak my mężczyźni się o Was martwimy?).

Najbardziej jednak zjadliwie na temat stroju kobiet wypowiadał się Pierre-Louis Roederer, niezwykle popularny wówczas filozofów we Francji i członek klubu jakobinów (podobnie jak David), krytyczny w stosunku do wszelkich reakcjonistycznych pomysłu w trakcie rewolucji. Trudno się dziwić, że i stroje kobiece mu się nie podobały – postulował, że słusznie kobiety nie uczestniczą w sprawowaniu władzy (w pierwszych latach aktywnie brały w niej udział, co nie omieszkał przedstawić David w “Przysiędze w Sali do gry w piłkę”, gdzie po lewej stronie aktywna kobieta raduje się z tego aktu “zgody narodowej”) i chcąc uzyskać z powrotem władzę, korzystają ze wszelkich przymiotów jakimi obdarzyła je natura. Ale o tym, jak David w “Sabinkach” wypowiedział się w tej kwestii, w kolejnym odcinku już jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz