Jak widać tym razem tematem posta stał się temat-rzeka, ale przynajmniej dość bliski czasowi, który większość Czytelników teraz świętuje. Wielkanoc to przecież w końcu okres, kiedy chrześcijanie cieszą się z pokonania śmierci przez Mesjasza, zaś wyznawcy judaizmu wytrwale jego przyjścia oczekują. Zjawisko to więc wpisane jest w same podstawy obydwu religii i nie dziwi, że w sztuce chrześcijańskiej starano się ukazywać Żydów jako zaślepionych na słowa Dobrej Nowiny. O tym, jak za ten fascynujący temat zabierano się w średniowieczu będzie dzisiejszy wpis.
Większość postaci alegorycznych i symbolicznych to jak wiadomo kobiety. Śliczne, urocze i noszące podkreślające ich powab suknie w sam raz nadawały się do ukazywania ideałów czy innych rzeczy pozbawionych swoich materialnych odpowiedników. Analogicznie wykorzystano ten starożytny pomysł już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, tworząc postaci Ecclesii i Synagogi, ucieleśniające zbiorowości wyznawców obydwu religii. O “Ecclesii” pisał już św. Paweł, a potem w pismach Ojców Kościoła wyróżniono wręcz dwie formy Kościoła – “Ecclesię ex circumcisione” (a więc z obrzezania, czyli składającą się z Żydów, którzy zmienili wiarę) oraz “ex gentibus” (czyli składający się z pogan, a więc ten do którego obecnie należy większość wyznających wiarę chrześcijańską). Tym oto sposobem “ludem Izraela” mogli się stać także ci, którzy genetycznie z Semitami wiele wspólnego nie mieli.
Ukazane w dzisiejszym wpisie Ecclesia (obok) i Synagoga (poniżej) znajdujące się przy portalu katedry Notre-Dame w Strasburgu (ok. 1230 r.), to już późne rozwiązania pomysłu ukazywania obu religii i tego, że zdaniem średniowiecznych chrześcijan Żydzi bezmyślnie trwali w oczekiwaniu na przyjście Emmanuela. Wspomniany bowiem problem podziału Kościoła na dwie uzupełniające się wspólnoty pojawił się już w V w. na jednej z mozaik kościoła Santa Sabina w Rzymie (ok. 430 r.). Co więcej sam fakt, iż do dziś za godnych następców Jezusa uznaje się św. Piotra i św. Pawła, wskazuje, że taki podział w Kościele jest widoczny. Ten pierwszy w kościele Santa Prudenziana ukazany został jako kierujący kościołem “żydowskim”, zaś ten drugi ze względu na liczne misje jako przywódca kościoła “pogan”.
Dopiero jednak w czasach karolińskich zaczęto z większym zaangażowaniem skupiać się na rozróżnieniu religii żydowskiej i chrześcijańskiej, a nie odmienności w ramach wyznawanej wiary. Na miniaturach z tego okresu (i ich bogato zdobionych okładkach z kości słoniowej) widzimy dość ciekawy temat będący jakby uzupełnieniem sceny Ukrzyżowania. Po jednej stronie umierającego Jezusa umieszczano bowiem postać kobiecą, którą bez cienia wątpliwości interpretować należy jako Ecclesię. Podobnie jak umieszczona powyżej figura z ościeża w Strasburgu przedstawiona była jako kobieta triumfująca, z insygniami królewskimi, a zwłaszcza kielichem. Znaczenie takich przedstawień jest więc oczywiste – Kościół jest pośrednikiem w kontaktach z Bogiem, odbywających się głównie poprzez szafarzy sakramentów. W ten sposób też odnoszono się do nadal licznych sekciarskich i heretyckich wątpliwości co do tego, czy niezbędna jest odrębna grupa społeczna osób poświęconych wyłącznie służeniu religii (takie rozwiązanie kwestionowali przecież w pewnej mierze manichejczycy, a potem na przełomie tysiącleci bogomilcy i wreszcie katarzy).
Obok Jezusa umieszczano też drugą postać, która zwykle stała odwrócona od Ukrzyżowanego, jakby nie rozpoznając sensu wydarzenia. Łatwo zatem uznać, że była to Synagoga, zaś samo przedstawienie opozycji tych dwóch alegorii stało się szalenie popularne w okresie wojen krzyżowych. Trudno się temu dziwić, gdy spojrzy się na zachowanie walczących w krucjatach, które przejawiało się w niechęci nie tylko do Arabów, ale także rodzimej ludności Ziemi Świętej. W końcu wymordowanie kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców Jerozolimy po jej zdobyciu podczas I krucjaty rzuciło się cieniem na antysemityzm wielu walczących, odnoszących się do biblijnych słów współodpowiedzialności Żydów za śmierć Chrystusa.
W przypadku Synagogi warto jednak zwrócić uwagę na atrybuty tej postaci, gdyż zwykle posiada ona bardziej zróżnicowane spektrum symbolizujących ją przedmiotów. Triumf poprzedniej religii przed pojawieniem się chrześcijaństwa i odebranie jej “palmy pierwszeństwa” jako najlepiej oddającej wolę Bożą sugeruje zwykle chorągiew trzymana przez Synagogę. W przeciwieństwie do Ecclesii, widz ma do czynienia ze złamaną włócznią, upadłym sztandarem, a nie prestiżowo trzymanym symbolem władzy. Czasami odnoszono się nawet do przedmiotów kultowych wykorzystywanych w judaizmie. Krwawy nóż odwoływał się do ofiar ze zwierząt, które chrześcijanom zdawały się już niepotrzebne po Zmartwychwstaniu i zapowiedzi powrotu Jezusa na ziemię. Wreszcie spadające lub roztrzaskane tablice Dziesięciu Przykazań łatwo ukazują, że priorytetem prawdziwego wiernego winny być nie nakazy “Starego Testamentu”, ale słowa Chrystusa zawarte w “Nowym”.
Myliłby się jednak ten, kto uważa, że tylko takie niepozorne atrybuty świadczą o ówczesnej niechęci do Żydów. Klasyczny dla sztuki wieków średnich temat “starozakonnych” zaglądających świni do pyska (albo co gorsza z drugiej jej stroni) pojawia się także w swej wersji odnośnie Synagogi. Pojawiają się bowiem takie przedstawienia alegorii judaizmu, w których ujeżdża ona świnię, tym samym korzystając z biblijnego (wspólnego dla obydwu religii) ukazania świni jako jednego z najpodlejszych zwierząt. Jeśli dodać do tego standardowy element stroju Żydów, którzy musieli go nosić zgodnie z ustawodawstwem niektórych miast, tj. spiczaste czapki (pojawiające się np. w scenach Pasyjnych na lektorium w katedrze w Naumburgu), to od razu widać, że w większości przypadków nie traktowano Synagogi z takim szacunkiem co Ecclesii.
Oczywiście w tym miejscu Czytelnik winien się obruszyć, że przecież z figurek ze Strasburga wynika zupełnie co innego (i to obruszenie będzie jak najbardziej słuszne). Postaci te bowiem emanują dostojeństwem, ciała kobiet ukazane są zgodnie z ówczesnymi kanonami artystycznymi, a szaty czynią z nich istoty wykraczające poza świat rzeczywisty okresu ich powstania. Wynika to z faktu, że ok. 1230 r. dochodzi do pewnej zmiany rozumienia Ecclesii i Synagogi, która widoczna jest właśnie w kościele NMP w Strasburgu, jak i w tym czasie ozdabianym kościele w Bambergu. Portal, w którym umieszczono obie rzeźby był bowiem miejscem posiedzeń sądowych. Zasłaniająca oczy Synagoga jest zatem dalekim echem personifikacji Temidy, chociaż najważniejsze znaczenie przypisano Chrystusowi i Salomonowi, umieszczonym w tympanonie portalu pomiędzy obiema kobiecymi figurami. Znaczenie całości jest więc łatwo dostrzegalne: zgodnie ze słowami św. Augustyna Ecclesia to odpowiednik prawdziwej matki dziecka ze znanej przypowieści, zaś Synagoga to ta, która ostatecznie zgodziła się na to, by je przepołowić. Inna z interpretacji także ukazuje związek obydwu postaci z wymierzaniem sprawiedliwości (to w okresie procesu inkwizycyjnego było w ogóle coś takiego?). Chrystus w powiązaniu z dwiema urokliwymi kobietami staje się Oblubieńcem z “Pieśni nad Pieśniami”, zaś owe postaci Oblubienicami. Takie eschatologiczne znaczenie wydaje się potem dominować w kolejnych stuleciach średniowiecza.
Wskazuje na to chociażby witraż pochodzący z końca 1. poł. XV w. z katedry w Saint-Denis, gdzie w ten sposób przedstawiono Ecclesię i Synagoga. Ta pierwsza zostaje wówczas koronowana przez Chrystusa (analogicznie jak w scenach Koronacji Maryi po jej Wniebowzięciu), przy czym jednocześnie Zbawiciel zrywa przepaskę zasłaniającą oczy drugiej postaci. W ten sposób odniesiono się do istniejącej do dziś w teologii Kościoła katolickiego teorii, że także niewierni mogą zostać zbawieni, zwłaszcza ci, którzy wyznają niektóre z dogmatów chrześcijaństwa (a więc Żydzi i muzułmanie). Jak pisał św. Paweł w Liście do Rzymian także i oni ostatecznie w dniach Sądu Ostatecznego mają uwierzyć w prawdziwego Boga i wyznawać wiarę chrześcijańską.
Żydów jako niewiernych przedstawiano na rozliczne sposoby, oczerniając ich o wszystko – od zabijania noworodków, kradzież trzody chlewnej i innych zwierząt na potrzeby ofiar kultowych, zatruwania studni, po utrzymywanie takich warunków w domach, że większość pożarów tam brała swój początek (tak było chociażby w Poznaniu, co ostatecznie dało podwaliny pod renesansową przebudowę miasta). Najbardziej jednak urokliwym sposobem ich krytyki były przedstawienia Ecclesii i Synagogi – ładne postaci symbolizowały bowiem ideały, współistnienie obu religii, nie zawsze pogodne i szczęśliwe, ale akceptowalne. Pomimo jednak zmiany znaczenia Synagogi w ostatnich wiekach średniowiecza, nadal konflikt religijny nie ustawał, czego przejawem były przecież wypędzenia Żydów w XIV i XV w. z kolejnych państw Europy. A może to właśnie mniejsza liczebność wyznawców judaizmu sprawiła, że zaczęto postrzegać ich wiarę bardziej pozytywnie? Cóż, to kolejna zagadka, która wymaga analizy świadomości ówczesnych Europejczyków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz