Bycie wychowanym w wierze katolickiej okazuje się bardzo przydatne przy analizie dzieł sztuki. Widząc jakiegoś mnicha z łatwością rozpoznajemy w nim Franciszka Ksawerego, a dzięki łagodnemu lwu piszący starszy mężczyzna staje się św. Hieronimem, tłumaczącym "Biblię" z greki i aramejskiego na łacinę. Kiedy jednak przychodzi się zmierzyć z dziełem sztuki powstałym na terenach protestanckich czy prawosławnych, niby wszystko wydaje się znajome, ale nie do końca. Tak było w moim wypadku, gdy parę lat temu dowiedziałem się, że symbolem Marcina Lutra jest łabędź. A wszystko zaczęło się, gdy trzeba było stworzyć pracę proseminaryjną na temat architektury. Nie wysilając się zbytnio nad wymyślaniem ciekawego obiektu, postanowiłem napisać coś o dzielnicowym kościele znajdującym się w północnym Szczecinie. Stołczyński kościółek pw. Niepokalanego Serca NMP (moim zdaniem typowe wezwanie stworzone na terenach protestanckich przez przychodzącą na "Dziki Zachód" ludność kresową) powstał w XV w., a przebudowany został ok. 1725 r. To wtedy umieszczono tam piękny ołtarz i interesującą ambonę. Zbierając materiały do pracy natknąłem się na coś, co mnie zaskoczyło. Na początku XX w. (a prawdopodobnie aż do zaginięcia w trakcie II wojny światowej) w kościele wisiał portret Marcina Lutra z łabędziem. O ile wtedy myślałem, że jest to jakaś lokalna fanaberia, to natrafienie na kilka kolejnych obrazów tego typu zaskoczyło mnie jeszcze bardziej.
Oto przykład, że każda religia ma swoją własną ikonografię. I pewnie każdy ewangelik wie, skąd pomysł przedstawiania Lutra akurat z tym ptakiem. Aby jednak nie psuć zagadki tym, którzy jednak tego nie wiedzą, czas wspomnieć o kolejnym zachodniopomorskim obrazie. Ponad rok temu wpadła mi w łapki książka Marcina Wisłockiego o sztuce protestanckiej na Pomorzu. W Kenz u schyłku XVII w. także namalowano obraz przedstawiający Marcina Lutra z łabędziem na tle swojej pracowni. Obok zawarto kilka wierszowanych inskrypcji. Parafrazując znane powiedzenie: "jeden obraz to przypadek, dwa to motyw ikonograficzny".
Okazuje się, że obrazy z pierwszym reformatorem i łabędziem to zjawisko popularne przede wszystkim na terenie północno-wschodnich terenów dawnej Rzeszy. Znajdujemy je w okolicach Brunszwiku, Meklemburgii i dawnych księstw zachodniopomorskich. Także na południu obecnych Niemiec, co potwierdza umieszczony poniżej obraz z Remstal w Badenii-Wirtembergii. Obok druk dziękczynny z 1730 r. z najbardziej klasycznym przedstawieniem Lutra z ptakiem w swojej oficynie. A przyczyna ich powstania jest prosta, wydaje się całkowicie wyjaśniona i nie budzi wątpliwości u historyków sztuki. Czas więc je zasiać...
Jak wiadomo, w 1415 r. spalono na stosie w trakcie soboru w Konstancji Jana Husa. Profesor praskiego uniwersytetu głosił niepopularne poglądy, zainspirowany żyjącym ponad pokolenie wcześniej Johnem Wycliffem. O ile większość jego tez nie była zbyt krytyczna względem do Kościoła (i do "zaakceptowania"), to niechęć budził przede wszystkim jego opór wobec władzy papieskiej osłabionej ciągłymi wewnętrznymi i politycznymi sporami. Skazany za herezję spłonął, a zapiski tego wydarzenia potwierdzają, że w chwilach męki przywoływał imię Jezusa Chrystusa i recytował Credo. Najpełniejszy opis tego wydarzenia podał Poggius Florentini pisząc do swojego przyjaciela Leonarda Nikolai. W liście tym zawarł słowa Husa (już widzę, jak mówił to, cierpiąc nieprawdopodobny ból skwierczących mięśni i łamiących się kości...), który miał czytać z kartki w ręce: "Dzisiaj pieczecie chudą gęś, ale za sto lat od teraz usłyszycie śpiew łabędzia, którego pozostawicie nieupieczonego i żadna pułapka ani sieć nie złapie go dla was". To proroctwo postanowił wykorzystać Marcin Luter w 1531 r. w swoim komentarzu do listu cesarskiego. Gęś to czesku "hus", zaś niemiecki reformator tytułował się herbem z łabędziem (stąd popularne określenie Lutra jako Łabędzia z Eisleben). No i wszystko wydaje się jasne - łabędź symbolizuje zależność twórcy protestantyzmu od swoich poprzedników, występujących ostro przeciwko Kościołowi. Osadza go w historii i wiąże religię z obecnym w niej pragnieniem powrotu do Kościoła Apostołów, szczerego i "prawdziwego". A że przy okazji śnieżnobiałe upierzenie łabędzia powodowało, że stał się symbolem czystości i niewinności Matki Boskiej, więc "odebranie" jej tego atrybutu pasowało do teologii luterańskiej skierowanej przeciwko kultowi świętych. Z kolei łabędzi śpiew wiązano w średniowieczu z Męką Pańską...
PS. Więcej na temat Lutra z łabędziem w zdigitalizowanej wersji tekstu z katalogu wystawy w Wirtemberdze na 450. rocznicę śmierci reformatora (1996): http://www.luther.de/lu96/reise/schwan.html
Gdzie w takim razie obiecany na wstępie problem? Wszystko ładnie się łączy, pierwsze przedstawienia Lutra z łabędziem powstają ok. 1560 r., a szczyt ich popularności przypada na koniec XVII i XVIII w. Zamiast herbu przedstawionej postaci pojawia się stojący u jego stóp łabędź, to zaś przypomina lewki, wiewiórki, pieski i inne zwierzaczki z nagrobków późnośredniowiecznych. Otóż możliwe jest, że po raz pierwszy powiązanie M. Lutra z łabędziem nie nastąpiło w 1531 r., ale wcześniej - już w rok po legendarnym przybiciu 95 tez. Jak podaje wiadomość z trzeciej ręki, na którą się natknąłem (i której nie udało mi się potwierdzić) w 1518 r. 74-letni wówczas Jerzy von Zedlitz, pamiętający jeszcze czasy "wygaszania" ogniem i mieczem wiary husyckiej wysłał list do Lutra z pytaniem, czy to on jest tym, którego w swym proroctwie zapowiadał Hus. Odpowiedzią był przyjazd Melchiora Hofmanna na Śląsk, który w tym pionierskim okresie reformacji łączył posługę religijną z zawodem kuśnierza. To on 12 września 1518 r. odprawił w Nowym Kościele nad Kaczawą pierwsze w tym regionie nabożeństwo nieukształtowanej jeszcze do końca religii luterańskiej.
Przedstawienia z Marcinem Lutrem i stojącym obok łabędziem pojawiają się nie tylko na obrazach, ale także w rzeźbie (np. nauczający Luter autorstwa Johanna Daniela Schnorra z kościoła św. Wawrzyńca w Treburze) oraz bardzo często na frontyspisach "Biblii" i psalmów. I może tu trzeba szukać początków ikonografii motywu. Jeśli więc to nie śląski możnowładca podpowiedział Lutrowi o jego "związkach" z Husem, to może jest to zasługa innych osób? Lucas Cranach starszy ukazał reformatora jako św. Mateusza w drzeworycie umieszczonym w wydanej w 1530 r. niemieckiej wersji "Nowego Testamentu". Tłumaczący "Pismo Święte" na niemiecki autor otoczony został aniołem i zstępującą z nieba gołębicą - symbolami Boskiej pieczy i natchnienia w tworzeniu księgi. Nas interesują bardziej te dwa cietrzewie czy kuropatwy, które nie zważając na dostojny charakter czynności przechadzają się spokojnie po płytkach podłogi. I choć to przedstawienie stanowić raczej będzie wzór dla przyszłych wizerunków Lutra przy pracy, to jednak obok takiego połączenia reformatora z ptakiem nie można przejść obojętnie.
Kolejnym etapem przed wytworzeniem się motywu ikonograficznego będą protestanckie przedstawienia Jana Husa. Ok. 1555-1560 r. powstaje ich kilka, a część z nich wiązana jest z osobą zmarłego właśnie w 1560 r. Hansa Guldenmundta. Przedstawił on zwróconego w prawą stronę czeskiego profesora z charakterystycznym "uspokajającym" gestem lewej dłoni. W dolnej partii ukazano dwa ptaki - po prawej pieczącą się w ogniu gęś, zaś za reformatorem podążającego za nim łabędzia. W ten sposób artysta połączył historię o następstwie Lutra i jego zwycięstwie nad Kościołem, który spalił Husa. Czy jest więc zasługą J. Guldenmundta wizualne połączenie Marcina Lutra z łabędziem? Możliwe, chociaż różni się ujęciem gęsi starsze (niesygnowane) przedstawienie z Germanisches Nationalmuseum w Norumberdze od atrybuowanego Guldenmundtowi z Gabinetu Rycin w Schossmuseum Gotha.
Jak widać na niemieckich obrazach, niczym w filmach z Hollywood, drób ściele się gęsto i w ten sposób nadano uświęcony atrybut temu, kto niechętny był wysławianiu innych osób poza Trójcą Świętą. Zarazem jednak obrazy te obdarzone są pewną "delikatnością" właśnie dzięki obecności szlachetnego ptaka i tym samym zwracają większą uwagę niż zwykłe portrety znanych osobistości.
PS. Interesującą publikację na temat ikonografii M. Lutra stworzyła na uniwerku w Kolonii w 2004 r. Henrike Holsing, która zwróciła uwagę na znaczenie Lutra jako osoby quasi-świętej i symbolu narodowego w niemieckim malarstwie historycznym XIX wieku.
Ciekawy artykuł. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń48 years old Engineer I Esta Durrance, hailing from Pine Falls enjoys watching movies like "Resident, The" and Community. Took a trip to Longobards in Italy. Places of the Power (- A.D.) and drives a Ferrari 330 P3. moja strona
OdpowiedzUsuń