Często najlepszy okres sztuki w danym państwie miał miejsce niedługo przed jego ostatecznym upadkiem. Wtedy sztuka stawała się symbolem jestestwa, które było zagrożone. Tak było w przypadku I Rzeczypospolitej, która po "nocy saskiej" ożywała pod koniec panowania Augusta III i za Stanisława Augusta. I chociaż po dokładnych badaniach okazuje się, że czasy Wettynów nie były tak "ciemne", jak jeszcze niedawno chciano je widzieć, to jednak ożywienie za Poniatowskiego było znaczne. Podobnie było w przypadku księstw zachodniopomorskich. Koniec dynastii Gryfitów obfitował w dzieła może nie zawsze piękne, ale na pewno nietypowe. Do takich należy słynna tapiseria księcia Croy z lat 50. XVI w. (ob. własność uniwersytetu w Greifswaldzie) czy wielkie genealogie całego rodu (m.in. Corneliusa Crommeny'ego). Ale chyba najciekawszym zarówno dla historyka sztuki, jak i historyka jest Wielka Mapa Księstwa Pomorskiego, wykonana w latach 1610-1618 na zlecenie księcia Filipa II. Niemiecki teolog i profesor uniwerku w Rostocku Eilhardus Lubinus przez kilka lat przemierzał wszelkie, nawet najmniejsze wioski we władanych przez Gryfitów kraikach, by stworzyć pierwszą, na ówczesne czasy niezmiernie dokładną, mapę Pomorza Zachodniego.
I choć jest ona obiektem badań zarówno kartografów, jak i historyków już od XVIII w., to jednak niewiele napisano na temat jej strony wizualnej. Badacze policzyli herby, nawet ukazane miasta i wioski, starali się przyrównać widoki miast do wiedzy na temat tego, jak one wówczas wyglądały, ale pominięto kilka dość istotnych szczegółów. O jednym z nich będzie w dzisiejszym wpisie.
Mapę w dość dobrej jakości pobrać można z: http://archeo.edu.pl/lubinus/#lub
Informacje, jakie zebrał Lubinus wraz ze swoim nieznanym z imienia współpracownikiem oraz widoki miast wykonane przez Hansa Wolfarta (i być może parę innych osób) przekazano specjalizującej się w mapach oficynie wydawniczej w Amsterdamie, gdzie pracował Nikolas Geilkercken. Ten niderlandzki rytownik karierę rozpoczynał jako ilustrator bitew (m.in. wojny o sukcesję w księstwie Jülich, która to jedynie zabiegom paru mocarstw nie przerodziła się w kontynentalny konflikt, jakim była kilka lat późniejsza wojna trzydziestoletnia). Potem przerzucił się na wykonywanie map, z których jedna zasługuje na szczególną uwagę. W 1616 r. stworzył "Orbis terrarum descriptio duobis planis hemisphaeriis comprehēsa" - jedną z pierwszych map, w których podzielono świat na dwie hemisfery. Tak więc prestiżowe dla pomorskich książąt zadanie trafiło w ręce uznanego miedziorytnika, który nie omieszkał podpisać się na finalnym dziele. W dolnej partii przy ramce opisującej historię i geografię Pomorza przedstawił nastoletniego Bachusa, przy którym umieścił swój podpis. To właśnie specyficzne ujęcie postaci intryguje niejednego spostrzegawczego widza.
Takiego ujęcia nie powstydziłby się pewnie Ingres czy Degas zamęczający swoje modelki. Sposób nalewania wina do kielicha z cofniętą lewą dłonią i wyciągniętą prawą... Wiele win zdarzyło się w życiu wypić i w różnym towrzystwie, ale tak nikt wina nie nalewał. Skąd więc takie rozwiązanie? Czy zostało wymyślone przez miedziorytnika, który przedstawiając Bachusa zgodnie z ówczesną konwencją sławił Pomorze jako krainę dostatnią, bogatą, "mlekiem i miodem płynącą" (oraz pewnie winem)? W przypadku sztuki nowożytnej zawsze pojawia się wątpliwość bezpośredniego korzystania z wzorów lub pośredniego przez drukowane lub ręcznie rysowane wzorniki. W przypadku Bachuska przedstawionego na mapie Lubinusa problem jest skomplikowany o tyle, że znane przedstawienia tego bóstwa nie ukazują go w tak niewygodnej pozycji. Po "przeczesaniu" wizerunków bóstwa od ok. 1400 r. do chwili powstania mapy można więc stwierdzić jedno - to ta niepozorna postać z winem świadczy o tym, że mapę wiązać należy nie tylko z kręgiem sztuki niderlandzkiej.
Kto zwiedza znajdujący się na wysepce obok Giudecci kościół San Giorgio Maggiore w Wenecji, ten przede wszystkim podziwia geniusz Palladia. Oraz oczywiście ufność władz miasta, że tak duży obiekt może bez obawy o szybkie zawalenie się stanąć na miejscu starego benedyktyńskiego opactwa. Warto jednak zwrócić uwagę na wystrój tego przybytku. Przy wejściu naprzeciwko chóru stoją dwie rzeźby genueńskiego artysty Nicoli Roccatagliaty (pomnik św. Jerzego i św. Stefana), które są pierwszymi datowanymi pracami tego artysty (1590-1591). To o tym dziś prawie nieznanym artyście Pope-Hennessy napisał, że przeszczepił barok na teren Veneto. Obecnie zaś znany jest głównie jako autor małych metalowych posążków rozsianych po całym świecie. Drugą i ostatnią informacją o nim jest to, że wraz ze swoim synem Sebastiano wykonał w 1633 r. relief "Alegorii Odkupienia" do ołtarza kościoła w San Moisè w tejże Serenissimie. Więcej o nim nic nie wiadomo....
Co mają wspólnego ci dwaj pozornie niezwiązani ze sobą artyści? Rozwiązaniem jest niewielki posążek Bachusa, który zwykle przypisuje się właśnie starszemu Roccatagliacie. Znajdujący się w Victoria and Albert Museum posążek jest najbliższy temu, co Geilkercken zawarł w Wielkiej Mapie Pomorza. Uśmiechnięty młodzieniec ze zgiętą jedną nogą w kolanie przelewa z dzbana wino na tacę trzymaną w prawej ręce. 43-centymetrowa figurka wykazuje nadzwyczajną lekkość, dużo większą niż swoją postać obdarzył Holender. Wspomniana praca Roccatagliaty datowana jest na lata 1600-1610, mając na uwadze pewien domniemany rozmój artysty między poszczególnymi datowanymi pracami w Wenecji. Czy jednak wtedy i tam powstała - to wydaje się nie być tak pewne. Badacze coraz bardziej skłonni są do tego, by sądzić, iż w tym czasie Roccatagliata przebywał w okolicy rodzinnej Genui i tam tworzył (tam też po śmierci ojca osiadł jego syn).
Jak więc z tą pracą mógł zapoznać się niderlandzki grafik? Raczej nie przez wzorniki, gdyż włoski rzeźbiarz nie był na tyle rozpoznawalnym artystą, by jego prace uwieczniać we wzornikach (już wtedy oficyny wydawnicze myślały przede wszystkim o sukcesie ekonomicznym swoich publikacji...).
Z faktu, iż mapą Lubinusa zajmowali się przede wszystkim polscy i niemieccy badacze przeoczeniu uległ pewien fakt, który w Holandii jest dość dobrze znany. Jak podała Marijke Donkersloot-de Vrij w swoim repertorium na temat niderlandzkich kartografów okazuje się, że Nicolas Geilkercken przebywał w latach 1599-1602 we Włoszech. Fakt ten wyjaśniać może to, dlaczego przy okładnym obejrzeniu mapy Pomorza wydaje się ona trochę "nieniderlandzka". Artysta mógł więc zapoznać się z ówczesną sztuką wczesnego włoskiego baroku, który szybko zdobył sobie na początku XVII w. popularność w Europie. Mógł więc też spotkać Roccatagliatę i od niego zaczerpnąć pomysł na ujęcie Bachusa. Wciąż zbyt wiele pytań, by mieć pewność, jak było naprawdę. Koniecznie należałoby zbadać historię rzeźby i jeszcze raz przeszukać archiwa włoskie i holenderskie... A z drugiej strony szkoda, że przepływ danych między badaczami z poszczególnych krajów jest tak znikomy. Do niedawna w niektórych publikacjach figurowała nieprawidłowa data śmierci rytownika, zaczerpnięta jeszcze z XIX-wiecznych książek.
Problem być może wyjaśni analiza innych czysto artystycznych, a mnie kartograficznych elementów mapy, jak np. sposób ułożenia oręża na tablicy z opisem Pomorza czy niezidentyfikowany budynek w tle za wspomnianym Bachuskiem. Moim zdaniem możliwe, że wysoka wieża to nieistniejąca już gotycka wieża kościoła w Zutphen, w którym to mieście przez pewien czas działał miedziorytnik. Albo Stary Kościół w Amsterdamie? A może po prostu dość nieudolna, bo robiona z czyichś ilustracji, wizja szczecińskiego lub wołogoskiego zamku... Rozwiązanie tej i paru innych wątpliwości związanych z Wielką Mapą Księstwa Pomorskiego może być miłą naukową niespodzianką w okresie zbliżającej się 400-setnej rocznicy jej wykonania. Bo nie sposób nie zgodzić się z twierdzeniem, że należy ona do najlepszych dzieł tego typu w Europie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz