Kiedy czyta się internetowe dowcipy to człowiek odnosi wrażenie, że życie studenta to ciągła walka z głodem i stanem wyjątkowego upojenia alkoholowego. Zaś jedyne co ów student zdaje, to pościel w akademiku, zaś poza sesją zalicza nie egzaminy i kolokwia, ale przygodne studentki. Jako były student dwóch kierunków stwierdzić mogę, że to nieprawda i że przyszłość narodu i świata uczęszczająca te parę lat do uniwerków, uczy się także w międzyczasie zabaw. A bawić się, jak wiadomo, student potrafi jak mało kto (a zwykle w późniejszym życiu nie ma już na to za wiele czasu). Dzisiejszy post będzie o tym, jak bawiono się w średniowieczu i jak ilustrowano takie zabawy w miniaturach tego okresu. Na początek więc warto wyjaśnić, czym są tytułowe "charivari".
Umieszczona obok ilustracja to jedna z kart manuskryptu z początku XIV w., znajdującego się w Bibliotece Narodowej w Paryżu. W tym dziele datowanym zwykle na 1316 r., umieszczono 130 utworów muzycznych, które powstały w ciągu 150 lat przed jego napisaniem. Manuskrypt opowiada zaś dzieje osła, który postanawia żyć, jak jego pan i stąd całe dzieło zwane jest "Roman de Fauvel" ("Opowieścią o Fauvelu"). Gervais du Bus opisał dość śmieszną historię, zaś Philippe de Vitry stworzył do tego muzykę. To właśnie ten manuskrypt ukuł określenie "ars nova" na nowy styl muzyczny muzyki wielogłosowej, który powstał na początku XIV w. we Francji i szybko rozpowszechnił się w całej zachodniej Europie. Trzeba więc przytoczyć historię osiołka, żeby zrozumieć kim są ci muzykujący i dziwnie wyglądający ludzie w centralnej i dolnej partii ilustracji.
Fauvel to oczywiście gra słów, jaka często pojawiała się w literaturze tego okresu. Fau-vel oznacza bowiem "ukryty grzech", zaś kolejne litery imienia odpowiadają pierwszym literom siedmiu grzechów głównych w języku francuskim. Osiołek wkurzony na nudne życie, które prowadzi postanawia opuścić zagrodę, przebrać się w szaty swojego pana i pod jego nieobecność zajmuje jego pokój. Organizuje życie całego domostwa i służby na swoje potrzeby, a to wszystko przy pomocy Fortuny, która uniemożliwia rozpoznanie oszustwa. Osiołek pragnie jednak więcej niż to, co dotąd posiadł - chce zostać władcą świata. Alegoria Kosmosu (w tej roli wyjątkowao kobieta!) odrzuca jego oświadczyny, jednak Fauvel jest w stanie pojąć za żonę Panią Próżna Sława. Bohater obraca się w towarzystwie Flirtu, Cudzołóstwa, Zmysłowego Pożądania i Wenus, co ewidentnie wskazuje na niezbyt moralne zachowanie osiołka. Wreszcie na sam koniec, gdy Fauvel zaczyna się zastanawiać, jaka jest jego rola w świecie i co da mu ta sława i bogactwo, dowiaduje się od Fortuny, że jego synem zostanie Antychryst. Tym samym odbiorca zostaje przekonany, że lepiej byłoby, gdyby osiołek nigdy nie opuścił stajni.
Ponieważ jest to dzieło muzyczne (trwają debaty, czy jest ono antologią piosenek, czy też raczej połączono je w celach scenicznych), to Fauvelowi często towarzyszą grające bezładną muzykę postaci, m.in. w trakcie uczty weselnej. To one zostały przedstawione na ilustracji i to dla takiej kakofonii dźwięków ukuto nazwę "charivari". Tą też nazwę nadano całemu ludowemu obrzędowi, który aż do XVIII-XIX w. przetrwał na prowincji we Francji i Wielkiej Brytanii. "Roman de Fauvel" jest więc nie tylko istotnym dziełem dla historii muzyki, ale i kultury tego okresu. Tacy muzyczni "przeszkadzacze" nie byli jednak wykorzystywani w przypadku każdego małżeństwa, ale jedynie takiego, ktore było niestandardowe w ocenie ówczesnych ludzi, np. gdy panną młodą była wdowa, a jej wybrankiem osoba dużo młodsza. Także, gdy związek z powodu przeszkód kanonicznych nie mógł być zawarty, takiej parze również w tzw. ślubie "ludowym" przygrywali muzycy. W ten sposób w małych społecznościach wyróżniano związki akceptowane i "typowe" (gdzie czyniono zwykłe uczty weselne) od tych, które były w pewien sposób odmienne. Jak widzimy na załączonym obrazku związek osła z kobietą musiał zostać uznany za ten drugi, niejako gorszy, rodzaj. Impreza w typie "charivari" nie była też organizowana przez rodziny małżonków czy ich samych, lecz często spontanicznie, co nie oznacza, że jej koszty pokrywała wioska. Jak widać też nie bardzo dbano o stosowane instrumenty - nie do końca przypominają one stosowane wówczas, lecz raczej są one wykonane samodzielnie, byleby tylko wydawały z siebie dźwięki.
Osobom uczestniczącym w "charivari" przewodził ubrany inaczej od pozostałych tzw. Pan Pomyłki. Wszystkie osoby starały się przebrać w sposób, jak najbardziej oryginalny, by swoją obecnością w pewien sposób poniżyć małżonków, ale także dać wyraz swojej radości z zawarcia przez nich związku. Z tych przyczyn niektórzy badacze uznają, że "charivari" było czymś na kształt karnawału, który jednocześnie utrwalał reguły społeczne obowiązujące w małych społecznościach. W tym celu np. wdowie przynoszony figurę, symbolizującą jej zmarłego męża czy obnoszono się z przedstawieniami Turków, papieża, a w czasach nowożytnych nawet kardynała Mazarina. Właśnie taka nowożytna już historia pokazuje, że "charivari" to nie tylko zabawa, ale i pewne niebezpieczeństwo dla nowożeńców. Kiedy pochodząca z okolic Lyonu wdowa wyszła za mąż za swojego byłego służącego, "charivari" przyszli pod jej dom i zaczęli pić i hałasować. Próba ich przekupienia i zachęta, by udali się do karczmy na niewiele się zdała, "mistrz ceremonii" stwierdził, że wrócą pod dom nowożeńców następnego wieczora. Jak obiecali, tak zrobili, ale stawili się uzbrojeni. Wymiana niezasługujących na cytowanie słów zakończyła się śmiercią niechętnego im męża. Ciekawe, czy w ciągu nocy poślubnej doszło do skonsumowania małżeństwa...
Co więc się stało z "charivari", że w chwili obecnej tego zwyczaju się nie praktykuje? Przede wszystkim z biegiem lat i wieków zatracił swój charakter i przekształcił się w bardziej rozrywkowe bachanalia czy konkurujący z nim we Francji zwyczaj o nazwie "tapage". Kiedy w 1827 r. pewnego mężczyznę z Owernii posadzono w Paryżu na ośle i przepędzono po ulicy św. Germana, konieczne było wydanie okolicznościowej ulotki, wyjaśniającej, że taki zwyczaj karania mężów bijących żony nadal zachował się w tej francuskiej krainie. "Charivari" przekształciło się raczej w polityczną satyrę, co widać już na wspomnianych przykładach użycia figur papieża czy kardynała. Przestało natomiast być wiązane ze ślubem, specyficznymi lokalnymi normami zachowań, na co być może większy wpływ miało postępujące zanikanie odmienności między różnymi krainami. Zdaniem niektórych badaczy także rozrost administracji i egzekwowania prawa spowodował, że normy zwyczajowe miały mniejsze znaczenie i nie trzeba było już odróżniać związków "typowych" od tych mniej akceptowanych. Tak więc osiołek, którego ślub ozdobiła obecność "charivari" jest jednym z niewielu wizualnych przykładów ich obecności. Zapewne jak wielu, by z powrotem stać się częścią społeczności miał dwie możliwości - albo opłacić się tym hałaśliwym muzykom i ta "grzywna" miała być zapłatą dla społeczności za naruszone normy, albo też rzucić im wyzwanie i wówczas to "charivari" musieli bronić swego honoru oraz stanowiska, że zasady zostały naruszone. W każdym jednak wypadku odbiorca (czytelnik lub słuchać pieśni) z "Roman de Fauvel" wiedział, że główny bohater coraz bardziej pogrąża się w grzechu i odchodzi od oczywistej reguły, że zwierzęta hodowlane powinny spokojnie prowadzić swoje życie w stajniach i oborach. A może była to smutna opowieść o tym, że w tak zhierarchizowanym społeczeństwie jak średniowieczne, nie sposób piąć się po stopniach drabiny społecznej bez wykraczania poza odgórnie narzucone normy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz