Idą Święta! Wreszcie... Akurat ja tak mam, że pod koniec roku, gdy nadchodzą Święta Bożego Narodzenia, wchodzę w coś na kształt "fazy", wywołany magią tego okresu. Dzielę się z napotykanymi ludźmi opłatkiem, składam setki życzeń, a nawet zdarza mi się dać czekoladowego Mikołaja zaprzyjaźnionym paniom w sekretariatach sądów. Ale do rzeczy! Jako, że zbliża się ten wyjątkowy czas, najbliższe kilka postów będzie właśnie o świętych i ich przedstawieniu w sztuce. Może więc dzieki temu Ci Czytelnicy, który mają problem z poczuciem cudowności końca roku, chociaż na chwilę zapomną o smutkach, które ich trapią. Dziś więc zajmiemy się zwierzakami przy żłóbku. Wydawać by się było, że ich rola jest marginalna, ot kolejny element dekoracyjny. Jak więc wyjaśnić to, że niewymienione w Ewangelii bydlątka pojawiają się w scenach narodzenia Dzieciątka o wiele częściej niż Maryja i Józef w sztuce wczesnego chrześcijaństwa?
Oto fragment sarkofagu Marcusa Claudianusa, powstałego między 330 a 340 r. n.e. Obecnie znajduje się w Palazzo Massimo alle Terme (czyli słynnych rzymskich Termach). Na tym fragmencie widać jedną z najstarszych scen Narodzenia Dzieciątka w historii sztuki. Co prawda część badaczy uważa, że najstarsze przedstawienia to te, które znajdują w katakumbach Priscilli, ale mają one zupełnie inny charakter. Na jednym z nich widać bowiem trzech podążających mężczyzn (prawdopodobnie są to trzej królowie), na drugim zaś kobietę z dzieckiem, co uznaje się za najstarsze przedstawienie opiekującej się Dzieciątkiem Maryi. Występujące w rzymskim sarkofagu przedstawienie jest o tyle zaskakujące, że przy leżącym Jezusiku widzimy nie jego matkę czy ojca, ale jednego z pasterzy oraz dwa zwierzaki. W pewnym stopniu próbuje się brak Maryi tłumaczyć ówczesną kontrowersją religijną, na ile Maryja jest matką Syna Bożego (oficjalnie zostaje nią dopiero na soborze efeskim w 431 r.), ale spór ten zaostrzył się dopiero pod koniec IV w. i na początku V w., gdy Nestoriusz zakwestionował "physis" Jezusa. Dopiero więc po tym trzecim soborze powszechnym Maryja pojawia się jako nieodłączny element Bożego Narodzenia, a w VI w. na stałe zadomawia się św. Józef. Czemu więc wczesnośredniowieczni artyści pokazywali zwierzaki, które w ogóle nie są wspomniane w "Biblii"? Co więcej, jak ustaliło się to, że jest to wół i osioł, kiedy spodziewać się raczej należało owieczek i baranów przyprowadzonych przez pasterzy?
Rozproszony między różne muzea ołtarz autorstwa Lorenza Monaco składał się m.in. z przedstawionej obok sceny "Narodzin Dzieciątka" z ok. 1409 r. (ta część z Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku). Po raz kolejny zwierzakom przypisano doniosłą rolę - to ich obecność niejako przekształca grotę w podaną przez św. Łukasza stajnię jako miejsce, gdzie doszło do wypełnienia się wieści przekazanych przez Gabriela podczas zwiastowania. Zazwyczaj uważa się, że rola zwierząt jest dość typowa i inspirowana apokryfami. Jednym z takich tekstów jest "Ewangelia Pseudo-Mateusza", datowana raczej na VII w., chociaż pojawiają się głosy, że mogła powstać już w V w. albo zostać napisana dopiero w wieku VIII. Jest to o tyle istotne, że jakby nie określać momentu powstania tego tekstu, to przedstawienia z wołem i osiołkiem wyprzedzają jej napisanie. Wywodzą się one więc z innego źródła. Co więc w takim razie o narodzinach Zbawiciela podaje ten apokryficzny dokument? Rzeczywisty jego tytuł to "Księga o narodzeniu Maryi oraz o dzieciństwie Zbawiciela" i stara się ona dostarczyć czytelnikowi informacji, co porabiał Jezus między okresem narodzin i ucieczką do Egiptu a zaginięciem w świątyni. Ten pierwszy okres oparty jest w znacznej mierze na jeszcze wcześniejszej "Protoewangelii Jakuba", ale do interesującego nas momentu pisarz dodaje dwa elementy - obecność osła i wołu przy narodzinach. Poza tym okazuje się, że zdaniem autora tego tekstu Maryja wręcz rodziła w bardziej "cieplarnianych" warunkach niż podają to ewangeliści. Matce Boskiej ponoć w momencie narodzin pomagać miały wezwane przez św. Józefa położne Zahel i Salome, które zaskoczone były dziewictwem Bogarodzicy. Niewierząca w ten cud Salome ośmieliła się nawet dotknąć łona Maryi (moim zdaniem to oczywiste przy odbieraniu porodu, ale ja na szczęście nigdy nie urodzę...) i uschła jej ręka. Wówczas to przekonała się o wyjątkowości tego faktu.
W najkrótszym czternastym rozdziale autor tego apokryfu podaje, że "trzeciego dnia po narodzeniu Pana Maryja wyszła z jaskini i udała się do stajni. Tam złożyła Dzieciątko w żłobie, a wół i osioł przyklękając oddali Mu pokłon. I wypełniło sie to, co zostało powiedziane przez proroka Izajasza: "Poznał wół Pana swego i osioł żłób Pana swego". Zwierzęta otoczyły Dzeciątko i wielbiły Je nieustannie. Wtedy wypełniły się słowa proroka Habukuka: "Objawisz się w pośrodku zwierząt".". Cytowany fragment jest typowym przykładem średniowiecznej "concordii" czasów czyli szukania analogii między słowami zawartymi w "Starym Testamencie" a wydarzeniami z "Nowego" (analogicznie przekładano teksty apokaliptyczne na wydarzenia polityczne w wiekach średnich). Tak więc słowa z księgi Izajasza (1,3) miałyby uzasadniać obecność osła i wołu. Skoro jednak oba te zwierzaki pojawiają się już w 1. poł. IV w., to jaki na początku był ich cel?
Czas na kolejny obrazek ilustrujący zjawisko, a nie dający jasnej odpowiedzi ;-) Tym razem jest to lewa połowa longobardzkiej brązowej płyty z Berlina, powstałej przed 750 r. Maryja spoczywa obok Dzieciątka, a zwierzęta jak zwykle spoglądają na zawiniątko. To właśnie taka sztuka uwarunkować mogła myślenie autora "Ewangelii Pseudo-Mateusza". Nie ulega więc wątpliwości, że powiązanie sceny narodzin ze słowami Izajasza wyprzedziło w sposób plastyczny cytowany opis tego wydarzenia. Podstawę ku temu dać mógł już Orygenes, który w 1. poł. III w. napisał, że słowa starotestamentowego proroka odnośnie wołu i osła odnieść należy do momentu narodzin Jezusa. Z kolei św. Grzegorz z Nyssy podawał, że wół to symbol żydów i związania przepisami prawnymi ("zakonu"), zaś osioł - bałwochwalstwa czyli pogan. W ten sposób mieli oni poddać się mocy Chrystusa i udowodnić pozostawanie w błędzie co do wyznawanej wiary. Jezus więc leżąc między tymi zwierzakami miał uwolnić judaistów i pogan od jarzma grzechu. Ok, takie rozwiązanie jest w znacznej mierze słuszne - wyjaśnia obecność zwierząt, ale nie wyjaśnia ich stałej obecności. Moim przynajmniej zdaniem mniej ważne w scenie Narodzin są nie elementy sztafażu, a bardziej opiekunowie Dzieciątka (Maryja i Józef) czy chociażby pasterze i aniołowie. A właśnie o św. Józefie i odwiedzających stajenkę osobach longobardzki artysta ewidetnie zapomniał...
Koncepcja św. Grzegorza z Nyssy ma sens odnośnie niektórych antycznych i wczesnochrześcijańskich przedstawień narodzin Dzieciątka, gdzie wokół Niego zgromadzono wielką ilość postaci ludzi i zwierząt. Niektóre bowiem ilustracje z tego okresu przypominają wręcz obecne szopki - pasterze z owieczkami, Trzej Królowie, aniołki stający na wzgórzach lub objawiające się na tle rozgwieżdżonego nieba. Skoro więc już wiemy, że "bydlęta klękają" w znanej polskiej kolędzie właśnie dzięki Pseudo-Mateuszowi, to teraz łatwo można się domyśleć, że pochodzenie tych zwierząt jest czysto wizualne. Osioł był dla biednej rodziny, jaką była Święta Rodzina, de facto jedyną dostępną formą transportu w tamtym okresie. Być może artyści doszli do wniosku, że skoro Maryja była brzemienna i miała do pokonania wiele kilometrów, to raczej powinna poruszać się na ośle, a nie iść piechotą. Tak więc przedstawiony osiołek, to zwierzątko, które wraz z nimi dotarło na miejsce porodu. Z kolei wół to typowe zwierzątko żyjące w stajni, a przecież to tam znajduje się żłób, gdzie położono Dzieciątko. Tym samym już w sztuce wczesnego okresu chrześcijaństwa rozwiązano problem, czy narodziny miały miejsce w budynku czy też grocie, który to problem będzie się potem pojawiać nieraz, zwłaszcza w sztuce prawosławnej. Oto bowiem św. Justyn Męczennik na początku 2. poł. II w. podaje, że w okolicy Betlejem istnieje "grota [jaskinia] Bożego Narodzenia", którą pielgrzymi mogą zwiedzać do dziś. Pseudo-Mateusz widząc więc brak spoistości między przekazem Ewangelistów a tradycją połączył te informacje i przyjął, że Maryja przebywała w jaskini od momentu narodzin Dzieciątka przez trzy dni, aż nie polepszył się jej stan zdrowia. To tam mieli także przybyć Magowie, by złożyć hołd Chrystusowi.
Czy więc znaczenie osła i wołu jest stricte wizualne, czy też raczej przede wszystkim religijne, raczej już się nie dowiemy. Przyjęcie tej drugiej koncepcji ukazuje niejako rolę narodzin Jezusa porównywalną z odmierzaniem nowej ery przez chrześcijan. Samym faktem Wcielenia i przyjścia na świat miał pokazać światu swoją dominację nad nieprawymi religiami - taki wniosek odnieść można analizując prace powstałe w tym okresie. Znaczenie wołu i osła zostało na tyle dowartościowane, że poza Dzieciątkiem są często jedynymi elementami sceny Narodzin. Tak jest chociażby w przypadku wykonanego w 385 r. sarkofagu, który obecnie stanowi podstawę pulpitu ambony w bazylice św. Ambrożego w Mediolanie. Na marginesie dodać warto, że z tym dziełem wiążą się dwa istotne błędy. Do dziś gdzieniegdzie znaleźć można informację, że jest to praca z III w. (co ewidentnie nie jest prawidłowe) oraz że jest to tzw. sarkofag Stylichona, rzymskiego wodza zmarłego w 408 r. Ta atrybucja zaproponowana jeszcze w XVIII w. spowodowała, że pod taką zwyczajową nazwą sarkofag jest powszechnie znany, ale z byłym opiekunem (a potem zażartym wrogiem) cesarza Honoriusza dzieło to nie ma nic wspólnego. Nadal tożsamość wodza, dla którego pracę tę wykonano, pozostaje nieznana.
Tak więc, gdyby rzeczywiście w Wigilię zwierzęta mówiły, może by powiedziały skąd się wzięły w scenie Narodzin. A tak pozostaje mi tylko życzyć WESOŁYCH ŚWIĄT i choinki piękniejszej od tych, którą ubrali sąsiedzi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz