Prawie każda osoba znająca się choć trochę na sztuce, kojarzy serię "Carceri", wykonaną przez Piranesiego. Czarno-białe ryciny ukazują plątaninę niewielkich pomieszczeń i długich korytarzy, w których mogliby być trzymani italscy przestępcy. Na szczęście jednak "Invenzioni caprici di carceri", bo taka jest pełna nazwa cyklu (najpierw czternastu - w wydaniu z 1750 r., a potem szesnastu prac - w 1761 r.) nie przedstawia prawdziwej architektury, a są to jedynie fantazje artysty. I całe szczęście - gdyby obecnie w Polsce były takie warunki, to by się Skarb Państwa nie wypłacił, jeśli chodzi o odszkodowania dla więźniów. A i tak nie jest za dobrze - blendy powodujące szybką utratę wzroku, kąpiele przez 5 minut raz na tydzień (wyobrażacie sobie ten tłum capiących mężczyzn?), "parawaniki" zamiast zapachowego odseparowania ustępu i umywalki od reszty pomieszczenia. Pozostaje tylko się cieszyć, że osadzonych w kraju jest jedynie nieco ponad 80 tysięcy osób. A jak to wyglądało w starożytności? Odpowiedzią na to pytanie jest kolejny na tym blogu post o Atenach. Tym razem nie udamy się jednak na agorę, ale na jedno z rzadziej uczęszczanych przez turystów wzgórz o nazwie Filopappou, zwanego też niekiedy Wzgórzem Muz.
Co prawda są tu malownicze miejsca, jak chociażby pomnik rzymskiego konsula Filippapusa, wzniesiony w latach 114-115, ale nas interesuje przecież inna budowla. Te archeologiczne ruiny na fotce obok to domniemane więzienie, w którym przetrzymywano Sokratesa zanim na mocy wyroku nakazano mu spożyć cykutę. Oczywiście wszyscy pewnie znają tę historię, że właściwie grecki filozof mógł z łatwością uniknąć śmierci. W końcu patrząc na ówczesne statystyki zgonów, 70 lat, które przetrwał na ziemskim padole, to całkiem niezły wynik. Niemniej jednak, chociaż Sokrates nie przepadał za ówczesną formą demokratycznej władzy w Atenach, to jednak był wielkim fanem "rządów prawa". I jak sam twierdził prawdziwy filozof nie powinien bać się śmierci. Uczniowie byli jednak skłonni załatwić sprawę po swojemu. Część z nich chciała nawet przekupić strażników, by ci przymknęli oko na niespodziewane zniknięcie Sokratesa, który przecież cieszył się pewnego rodzaju poważaniem i poparciem w mieście. Mimo więc dość nieprzyjemnego charakteru oraz "nadępnięcia na odcisk" wielu ówczesnym zacnym mężom, z których w trakcie rozmowy robił skończonych bałwanów, doceniano go przecież za intelektualne przymioty. Zresztą w Atenach prawo też nie było zbyt rygorystyczne - jeśli ktoś, komu groziła kara śmierci, przyznał się i okazywał skruchę, wołał o łagodny wyrok itp. prawie zawsze ją otrzymywał. Prawdopodobnie skończyłoby się na banicji i odejściu Sokratesa z miasta w niesławie.
Oto rycina artysty, który ma tak malarskie nazwisko, że łatwo go pomylić z osobami dużo bardziej znanymi dla przeciętnego odbiorcy sztuki. Hans Veit Friedrich Schnorr von Carolsfeld, żyjący w latach 1764-1841, kojarzony jest obecnie właściwie prawie wyłącznie jako ojciec o wiele bardziej znanego syna, Juliusa Schnorra - jednego z głównych nazareńczyków. Syn, który zmienił niemieckie malarstwo i którego pomysły oddziaływały na romantyzm w całej Europie, wiele jednak zaczerpnął od ojca, który w tej rycinie ze zbiorów uniwerku w Getyndzie przedstawił Sokratesa wypijającego cykutę. Tak oto wyobrażono sobie na przełomie XVIII i XIX w. więzienie, w którym miał przebywać grecki filozof. Pewnie każdy dostrzega też związki ze słynnym obrazem Dawida na ten temat, co tylko ukazuje jak szybko potrafi rozwijać się wizualny pomysł. A że żaden z tych dwóch malarzy nie był w Grecji i scenę tę przedstawił tylko na podstawie własnej wyobraźni... to cóż, takie zachowanie było typowe wówczas, a i dziś zdarza się nieraz. Co jednak jest kluczowe zarówno w pracy Davida, jak i Veita Schnorra, to fakt, że stworzyli oni kompozycję zbliżoną do "Ostatniej Wieczerzy", o czym wielu historyków sztuki napisało już dziesiątki artykułów. Kluczowa scena sięgania po kielich, reagujące postacie uczniów niczym pytający się nawzajem apostołowie, który z nich zdradzi swojego Mistrza, wreszcie antyczne tło. Taki w sumie sceniczny standard, do jakiego przyzwyczaiło nas malarstwo neoklasycyzmu.
Przypuszczam, że Czytelnicy domyślili się już, że ilekroć pojawia się nowy obrazek, znaczy to, że temat całkowicie ulegnie zmianie. Nie inaczej jest w dzisiejszym poście, bo archeologom wyszło, iż przedstawione wyżej pomieszczenia zwane zwyczajowo "więzieniem Sokratesa" raczej na pewno nie mieściły w środku tego filozofa. Te sztucznie wyrzeźbione jaskinie, do których bardzo podobna zwana jest "celą Platona" nie były jednak na przełomie V i IV w. p.n.e. używane jako więzienia. Ich przeznaczenie było daleko bardziej utylitarne, gdyż służyły do... przechowywania drewnianych belek. Więzienie zaś usytuowane było na terenie ateńskiej Agory. W bliższych nam czasach wspomniane wydrążenia w skale przydały się także w okresie II wojny światowej. To tam bowiem ukryto najcenniejsze przedmioty z Akropolu i Muzeum Archeologicznego, by nie wpadły w ręce wroga. Zalano wówczas wejścia betonem i jak można się przekonać do dziś (gdy panie w kasie muzeum nie strajkują) - eksponaty wróciły na swoje miejsce.
W sumie "Więzienie Sokratesa" to takie miejsce, które może więcej powiedzieć o starożytnej Grecji niż niejeden zabytek Akropolu. Jakby się przyjrzeć obiektowi od strony architektonicznej, to nie powala - ot, jakieś tam wydrążenie trzech pomieszczeń wraz z dołączonym zbiornikiem. A jednak ukazuje nam ono przeciętne życie ludzi okresu klasycznego. Co więcej turyści dzięki tej chwytliwej nazwie nawet nie zdają sobie sprawy, że oglądają jakiś antyczny składzik zamiast miejsca, gdzie ostatnie chwile miał przeżywać ten filozof. Cóż, po raz kolejny okazało się, że to raczej powyższe ruiny bliższe są miejscu osadzenia Sokratesa niż miejsce o takiej nazwie. Nie zmienia to jednak faktu, że wzgórze Filopappou to jedno z tych miejsc w Atenach, które ma swój nietypowy klimat. Z dala od zgiełku, a jednak nadal ma się wrażenie obcowania z dawną wielką cywilizacją. I oby było tak jak najdłużej, zaś archeologom życzyć należy znalezienia pozostałości starożytnego więzienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz