poniedziałek, 13 września 2010

Top 10 lachonków w sztuce - Miejsce #4

hiram powers - grecka niewolnica 1844"They say Ideal beauty cannot enter / the house of anguish. On the threshold stands/ An alien Image with enshackled hands, / Called the Greek Slave! (...)". Takimi słowami Elizabeth Barrett Browning zaczęła sonet poświecony kobiecie nr 4 w niniejszym rankingu. Przyjaciółka Hirama Powersa, amerykańskiego rzeźbiarza, poznała go we Florencji. To właśnie tam, od 1837 r. artysta spędził resztę swojego życia i to tam w 1844 r. stworzył swoje najsłynniejsze dzieło. "Grecka niewolnica" (ob. w Corcoran Gallery w Waszyngtonie) to efekt fascynacji Thorvaldsenem, ale przede obiekt krytykowany przez ówczesnych na zbyt wielką "rozwiązłość". A to akurat dziwne, bo jak widać dziewczyna skowana jest ciężkimi łańcuchami...

GreekSlaveHand

Marmurowy posąg jest drugą (i ostatnią) rzeźbą w rankingu. Młoda dziewczyna uosabiać ma cierpienia narodu, który po powstaniach lat 20. i 30. XIX w. wreszcie wybił się na niepodległość. A zarazem ukazuje to kolejną zaskakującą kwestię sztuki tamtego okresu. Piękno dzieła i warsztat wykonania były jedynie dodatkiem do tego, że miała ona poruszać duszę i umysł. W tym wypadku poprzez cierpienia niewinnej istotki Hiram Powers chciał pokazać bezsilność jednostki w starciu z tyranem (w tej roli sułtan osmański). Świadczy o tym tekst, jaki sam sporządził - nieodłączny element praktyki wystawienniczej XIX w., jakby artyści nie pozwalali dziełu "przemówić" samemu. Rzeźbiarz roztoczył przed widzem wyciskającą z oczu łzy wizję samotnej dziewczyny. Miała widzieć śmierć całej rodziny wytraconej przez zaborczych oprawców, sama zaś (na co wskazują łańcuchy) dzielić ciężki los branki - niejako trofeum. "Jest teraz pośród obcych barbarzyńców, pod presją pełni wspomnień tragicznych wydarzeń, które doprowadziły ją do obecnego stanu...", pisał autor w tekście poświęconym rzeźbie. No, trzeba przyznać, że wiedział co mówi (sam wychował się w biedzie jako ósme z dziewięciorga dzieci, a ojca stracił w dzieciństwie niedługo po przeniesieniu się na Dziki Zachód). Ale też widza poruszyć ma nie tylko to, że przed jego oczyma jawi się dziewczyna stojąca jakby na rynku niewolników i oczekująca na jak najwyższą cenę. Niemogąca decydować o swoim losie, porzucona, zafrasowana, licząca na mniejsze zło... W ręce bowiem dziewczyna trzyma jedyną osobistą rzecz, która zarazem świadczy o tym, że Greczynka wyprzedza niejako słynną frazę E. Hemigwaya ("Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać"). Jest to mały krzyżyk chowany między ogniwami łańcucha. Widać, więc że dziewczyna się nie poddaje - ten malutki atrybut, zwisający obok prawej dłoni, wskazuje na to, że można odebrać jej godność, ale nie można pamięci i tożsamości. Jakże podobne to do zaangażowanej narodowo sztuki innych państw - nieistniejących na mapie Polski czy Czech, pragnących zjednoczenia Niemców i Włochów. Tam też podobny wyraz znajdziemy w wielu dziełach, ubóstwianych przez krytyków za piękne alegoryczne uchwycenie drażliwego tematu.

Z "Grecką niewolnicą" było podobnie. Ona jednak dodatkowo padła ofiarą własnej nagości, zrozumiałej, jeśli zastanowimy się w jakiej sytuacji podlega oglądowi. Nieśmiało ciesząc męskie (a może i źeńskie także) oczęta, skrytykowana została w prasie za nadmierną nagość. Powers więc, aby zminimalizować negatywne głosy w ówczesnych czasopismach o sztuce i gazetach, podnosił, że jest ona symbolem chrześcijańskiej czystości i dziewiczości. Nie przekonało to wszystkich, ale popularność rzeźbie przyniosło to, że niektórzy obruszeni pastorowie zakazywali swym wiernym chodzić na wystawę. Jak jednak dostrzec można na załączonej do posta ilustracji cieszyła się ona dużym zainteresowaniem w porównaniu z "oklepanymi" scenami historycznymi i pejzażami.

Elizabeth Barrett Browing poszła krok dalej - ukazała w swym wierszu dziewczynę jako symbol piękna. Nie, alegorię chrześcijańskich przymiotów, które tutaj stanowią raczej dodatek do tego, co widać na pierwszy rzut oka. Mamy przecież do czynienia z nagą dziewczyną, bezbronną, budzącą litość (i gdyby była prawdziwa) pożądanie. I to chyba jedna z lepszych pisarek ery wiktoriańskiej uchwyciła najpełniej. Niewolnica w tej pozie ma być konfrontacją męskich przestępstw, popełnianych w każdym zakątku ziemi (poetka ujęła to o nieba lepiej ode mnie: "To, so, confront men's crimes in different lands, / With man's ideal sense"). Cóż dodać, Elizabeth ma stuprocentową rację. To wojny, w których cierpią niewinni są przyczyną, dla której Greczynka stać musi w tej kasson.greekslavewstydliwej pozie. To dlatego niczym Venus Medici (ob. w Uffizi) przechyla głowę na prawą stronę, zaś ręką zasłania łono. Jakby starała się pokazać, że ona to coś więcej niż niezłe ciało, tak umiejętnie przedstawione przez rzeźbiarza.

A co o tym ciele pisali ówcześni? Otoż Hiram Powers miał "całkowicie utożsamiać mechaniczne skłonności narodu. Jego kobiece pomniki są jedynie znośnie modelowanymi figurami, zapożyczonymi z konceptów drugorzędnych antyków i czasami arbitralnie nazwanymi" (tak twierdził James Jackson Jarves, jeden z najsłynniejszych amerykańskich krytyków XIX w., wysłany do Florencji, by zbierał sztukę dla muzeów w USA). Venus Medici drugorzędną rzeźbą antyczną? Oj, się pewnie kopiujący ją Benvenuto Cellini czy Luca Giordano w grobie przewracają, a George Byron pluje sobie w twarz, że pięć zwrotek w "Wędrówkach Childe Harolda" poświęcił florenckiej rzeźbie. Widać, tak to jest, jak Powers stworzył jedną z pierwszych nagich rzeźb wykonanych przez Amerykanina. A tym samym styczność miało z nią przeciętne "purytańskie" społeczeństwo kraju za Atlantykiem. I rzeźba oczywiście zrobiła karierę (erotyka jak zwykle się dobrze sprzedaje...). Nieznany dotąd rzeźbiarz popiersi stał się rozpoznawalnym artystą, "Grecka niewolnica" zbierała pozytywne recenzje na Wielkiej Wystawie Światowej w Londynie w 1851 r., a ponadto podziwiana była dwa lata później na kolejnej wystawie w Nowym Jorku.

I chociaż rzeźbie Hirama brak tego fascynującego "czegoś", co pojawia się chociażby w "Grecji na murach Misolonghi" Delacroix, to jednak pełniła ona także inne zadanie. Przez ówczesnych rozumiana była jako zawoalowana do sytuacji wewnętrznej w USA, gdzie nadal istniało niewolnictwo i coraz bardziej dzieliło ono opinię publiczną. Ale cóż to za opinia publiczna, która potrzebuje nagiej laski, by dostrzec, że niektórzy bez powodu zmuszeni są do tytanicznej pracy i traktowani są bez czci i szacunku immanentnie związanego z byciem człowiekiem...

Czemu więc "Grecka niewolnica" załapała się na czwarte miejsce?

+ świetna sylwetka (takie ówczesne 90-60-90); ładne wyraziste, ale zarazem bardzo kobiece rysy twarzy; lekko błyszcząca delikatna cera;

- to już taki wysoki poziom w rankingu, że większych nie stwierdzono (chociaż prawe udo mogłoby być nieco chudsze).

Jak niedługo Czytelnicy się przekonają czołowe lokaty zgarnęły dziewczyny związane ze sztuką krajów anglosaskich. Trochę szkoda, ale faktem jest, że to dzięki nim obecny wizerunek kobiety idealnej, powstały w Wielkiej Brytanii i USA rozpropagowany został w całej kulturze wokółatlantyckiej. Z tego samego powodu też trzecie miejsce zajął obraz, który również swojego czasu wystawiany był w Londynie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz